piątek, 7 grudnia 2018

Jeszcze więcej osobliwości czyli kontynuacja Osobliwego domu Pani Peregrine - "Miasto Cieni" - Ransom Riggs - Recenzja

                                                                                                                                      
Podobno w trylogiach często jest tak, że druga część jest gorsza od pierwszej.. No cóż, albo to nie prawda albo mam tu piękny i osobliwy wyjątek od reguły 🙂 Mowa oczywiście o drugiej części Osobliwego domu Pani Peregrine pt. „Miasto Cieni” która wg mnie jest nawet lepsza od pierwszej!

Akcja zaczyna się dokładnie w tym miejscu w którym zakończyła się część pierwsza. Już po kilku pierwszych stronach miałam wrażenie jakbym w ogóle nie przerywała lektury, a ta druga część była napisana jednym ciągiem po pierwszej (Kto wie, może tak było ale zrobili z tego dwie części). Tym razem podróżujemy razem z Jacobem i jego przyjaciółmi poznanymi w domu Pani Peregrine, przez Londyn, w czasie II wojny światowej. Dzieci szukają pomocy dla Pani Peregrine, uwięzionej w ciele ptaka. Podczas wyprawy spotykają wiele nowych osobliwców, co ciekawe nie tylko ludzi – także zwierząt! I to nie byle jakich zwierząt – gadający pies palący fajkę czy emurafa (połączenie żyrafy i osła).. to tylko początek na liście tych osobliwych zwierzaków. Oczywiście upiory i głucholce ciągle depczą po piętach bohaterom, nie dając im wytchnienia nawet na moment.
Książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Szczególnie dają się we znaki mroczniejsze momenty w opowieści.. i to pytanie „Dlaczego?” które kilka razy przemykało mi przez głowę. Bardzo podobało mi😉  Jednak mimo momentami desperackich kroków, brnięcia w coś co w żaden sposób nie powinno się udać (i z reguły się nie udaje), w bohaterach cały czas tli się dziecięca nadzieja.. Taka która pozwala się im pozbierać po tragedii i próbować dalej mimo nikłej szansy na jakiekolwiek efekty. Chyba właśnie ta nadzieja, mimo całej beznadziejności, pozwala Jacobowi i innym na dotarcie tam gdzie być może nie dotarłby żaden dorosły. Bardzo ważna jest tu przyjaźń, która łączy bohaterów, dzięki której udaje im się zdobyć to, co w pojedynkę nie byłoby możliwe.

Co chwilę ma się wrażenie, że wszystko rozwija się niby w dobrym kierunku, już już prawie się coś udaje a tu nagle BACH! i jest źle. Oczywiście za każdym razem to „źle” jest gorsze niż wcześniejsze „źle”.
Ładnie ujęty został także wątek pogłębiającego się uczucia Między Jacobem a Emmą. Nie jest on słodki niczym miód i nie ułatwia całej podróży. Wręcz odwrotnie – dla bohaterów stanowi to swego rodzaju problem – szczególnie, że nie są pewni czy to co czują jest prawdziwe.
W powieści został ujęty świat w czasach II wojny światowej oczami dzieci, dzieci dla których potworności wojny są w pewnej mierze nierealne. Mimo, że widzą wiele rzeczy nie do końca są w stanie w nie uwierzyć. Nie są w stanie też przejść obojętnie obok problemów innych ludzi (i nie tylko ludzi), mimo, że są tylko dziećmi. Chwilami miałam wrażenie jakby to nie były dzieci tylko ludzie całkiem dorośli – w jednym z takich momentów przypominałam sobie, że przecież te dzieci tak naprawdę przeżyły już wiele lat! Wtedy zaczęłam je postrzegać jako dziecio-dorosłych.
Książka jest cudowna – oczywiście także graficznie – okładka tak samo mroczna i tajemnicza jak w części I, a zdjęcia umieszczone na kartach książki często powodują gęsią skórkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz