sobota, 27 kwietnia 2019

"Zasada jednego" - Ashley i Leslie Saunders - Recenzja


Wyobraźcie sobie, że za kilkadziesiąt lat globalne ocieplenie tak wpłynie na naszą planetę, że jej większa część nie będzie się nadawała do zamieszkania, a te rejony gdzie jeszcze będzie można jakoś żyć będą przeludnione. Do tego będzie problem z dostępem do wody i pożywienia. Wyobraźcie sobie, że fakt ten będzie wykorzystany przez Wasz kraj, aby kontrolować ludzi, sprawdzać ich każdy krok, sprawdzać ile piją i ile jedzą, a przydziały na żywność i wodę będą zależne od klasy społecznej. Także od klasy społecznej zależy gdzie mieszkasz i z kim się zadajesz. Nawet szkoły dokonują podziału uczniów za pomocą kolorów, które dobitnie świadczą o tym w jakiej grupie się znajdują. Wyobraźcie sobie, że kontrolowany będzie nawet przyrost naturalny, i każdemu małżeństwu będzie można mieć tylko jedno dziecko (trochę jak w Chinach teraz, tylko bardziej rygorystycznie). Jak wiadomo, czasem się zdarza, że rodzą się bliźniaki czy trojaczki. Jednak nawet wtedy tylko jedno z nich ma prawo żyć jako członek społeczeństwa.. Brzmi niepokojąco? A może cholernie niesprawiedliwie?  


"Byłyście ze sobą od urodzenia - dodaje, wsuwając moją dłoń w rękę Avy. - Pozostańcie razem do końca."

W takim właśnie świecie, w przeludnionych Stanach Zjednoczonych żyją identyczne, osiemnastoletnie bliźniaczki - Ava i Mira Goodwin - córki dyrektora teksańskiego wydziału planowania rodziny. Od urodzenia istnienie Miry jest ukrywane, a dziewczyny naprzemiennie żyją życiem Avy. Każdy dzień ich życia to rutyna i pilnowanie, aby nikt się nie zorientował, że w domu Goodwin'ów żyje jeszcze jedna dziewczyna. Niestety pewnego dnia ich sekret wychodzi na jaw, a dziewczyny muszą uciekać aby ratować życie. Gdzie się udadzą? Czy poradzą sobie, będąc w końcu dwoma odrębnymi osobami? Czy uda się im ukryć w tak inwigilowanym kraju?

"To ta sama gra, tylko w innej scenerii. Z jednym wyjątkiem - ja już istnieję."

Ta książka wzbudza pewnego rodzaju niepokój i dyskomfort. Powoduje pojawianie się natrętnych, upartych myśli, że być może do czegoś takiego doprowadzimy. Że doprowadzimy do katastrofy klimatycznej naszej planety i sobie będziemy winni, że ludzie rządni władzy będą monitorowali i kontrolowali każdy nasz krok dając nam złudzenie Państwa, które robi to wszystko dla naszego dobra. Co bardziej przerażające, monitorowani już jesteśmy. Nie łudźmy się, smartphony, laptopy, tablety... Cała ta elektronika zbiera informacje na nas temat i już w jakiś sposób to wykorzystuje. Po prostu póki co nikt nas nie kontroluje i nic nie narzuca. Ale za ileś tam lat, w sprzyjających temu warunkach, kto wie? 
Bardzo poruszyła mnie wizja świata w którym urodzenie bliźniąt to zbrodnia, a jedno z nich nie ma prawa żyć. Jak w ogóle można żyć z czymś takim na sumieniu? Że jedno dziecko jest gorsze bo akurat przez przypadek urodziło się jako bliźniak. Pewnie jestem na to bardziej wyczulona bo sama od niedawna jestem mamą, a dodatkowo w rodzinie mojej i męża są bliźnięta i to nie jedne. Także patrząc na naszą rodzinę przez pryzmat tej powieści, co najmniej trójka dzieci nie miałaby prawa do życia. Dodatkowo my też możemy mieć kiedyś bliźniaki (w końcu to głównie sprawa genetyki) więc nawet myśl o tym, że jedno nie miało by prawa do życia budzi we mnie przerażenie.

"Mogę się założyć, że cały otaczający nas świat nie uległ zmianie choćby o jotę. Ale gdy przesuwam kciukiem po skórze i wyczuwam pod nią niewielką wypukłość, wiem, że wszystko się zmieniło. Wreszcie jestem prawdziwa."

Powieść wciąga, ale w moim przypadku nie za sprawą sytuacji bohaterek, tylko głownie sytuacji w jakiej znaleźli się ludzie i ciekawości do czego to doprowadzi i jak się skończy ten reżim. Fakt, byłam ciekawa jak się potoczą losy Avy i Miry i czy zaczną się w postrzegać jako odrębne jednostki i jakie się staną. Byłam ciekawa czy ich postacie jakoś wyewoluują i czymś mnie zaskoczą, ale tego się niestety nie doczekałam. Uważam że są dość płaskie i brak im warstwowości (chyba nie ma takiego słowa..). Może dlatego, że bardzo mało mamy tu informacji o dzieciństwie sióstr, a aż się prosi żeby pokazać jak się adaptowały od małego do takiej, a nie innej rzeczywistości. Wtedy chyba ich postacie mogłyby nabrać choć trochę realizmu.

O ile historia sama w sobie (jak już wspomniałam) jest bardzo klimatyczna, pomysł ciekawy i jak najbardziej mający potencjał na bardzo dobrą serię to już po "rozłożeniu na czynniki pierwsze" niestety traci. 
Zaczynając już od bohaterek - które jak dla mnie są dość słabo wykreowane - widzę tu pewną lukę logiczną. Jakoś trudno mi uwierzyć że ojcu udało się tak je wyszkolić od niemowlaka że nigdy nie powinęła im się noga. No bo serio, znacie jakieś przedszkolaki które czegoś nie palną przez przypadek, które nie są głośne, które po prostu nie rozumiejąc pewnych rzeczy oczekują tego i owego? No właśnie. A tu dostajemy informacje że Ava i Mira od dziecka były prawie jak idealny żołnierz w wojsku. A zakładając że ojciec je kocha i raczej nie były zastraszane i terroryzowane w dzieciństwie, to ukrycie drugiego dziecka w taki sposób że wymieniają się miejscami co drugi dzień... no dla mnie to trochę naciągane. I taka myśl które mnie naszła - a jakby to były bliźnięta dwujajowe? Zakładam że wtedy jedna z dziewczynek byłaby przez 18 lat zamknięta w domu. Ciekawe jakby to im tata wytłumaczył, szczególnie w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.

Druga rzecz - cudowna Kanada. Skoro taka cudowna i tam można normalnie żyć, to po kiego grzyba rodzice bliźniaczek w żyli w USA w strachu odkąd dowiedzieli się o ciąży bliźniaczej, potem matka umarła przy porodzie a na koniec dziewczynki musiały całe 18 lat udawać, że jednej nie ma? Państwo Goodwin mogli nawiać do Kanady jak tylko się dowiedzieli o mnogiej ciąży (a skoro dziewczyny urodziły się w domu to na pewno już wcześniej było wiadomo że będą bliźniaczki). Może ucieczka i pozostanie w Kanadzie proste by nie było, ale na pewno się dało. Szczególnie dla kogoś kto chyba był dość wysoko w hierarchii społecznej. 

"Jej słowa zawisają w powietrzu, potem wsiąkają w przedłużającą się ciszę. Czekają, aż ktoś po nie sięgnie."

Jest tu kilka niedociągnięć ale jak na debiut pisarski myślę że jest całkiem ok. Na pewno sięgnę po część drugą aby się dowiedzieć jak się potoczą losy ludzi (jako ogółu) w Stanach Zjednoczonych, a przy okazji Avy i Miry jako jednostek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz