czwartek, 9 maja 2019

Czy bohater może być zbyt inteligentny? - "Tajemnica nawiedzonego lasu" - Anna Kańtoch - Recenzja


Byłam pod takim wrażeniem I części serii o nastolatkach, którzy znaleźli się w upiornym klasztorze na prośbę Aniołów które spadły z nieba ("Tajemnica diabelskiego kręgu"), że szybko sięgnęłam po część II - "Tajemnica nawiedzonego lasu". Jednak ta część mnie trochę rozczarowała - owszem nadal mamy tu elementy horroru, fantasy, książki przygodowej i detektywistycznej, a wszędzie czuć mroczną aurę, ale mam wrażenie, że ta część nie była już tak dopracowana jak pierwsza. No i tak jak podejrzewałam kończąc część pierwszą - w drugiej jest już niestety dużo na temat tych nienawidzących aniołów komunistów... Ale od początku.

W drugiej części serii trzynastoletnia Nina zabrana przez komunistów, trafia do instytutu Totenwald - miejsca gdzie ONI zebrali wszystkie dzieci które wg nich mogą mieć magiczne zdolności. Oprócz niej znajdują się tam także jej przyjaciele z Markotów: Tamara, Jacek, Hubert i Mariusz. Wszyscy poddani są ścisłemu rygorowi, a każdy dzień wypełnia im ciężka praca. Jakby tego było mało, są ciągle wzywani są na różnego rodzaju przesłuchania i badania, a każdy, kogo przyłapią na próbie użycia magii, otrzymuje czerwoną kartkę i znika bez śladu. Jakakolwiek ucieczka jest niemożliwa, las otaczający instytut skrywa w sobie niebezpieczne stwory - upiory o czerwonych oczach i szczypcami zamiast dłoni - które wychodzą po zapadnięciu zmroku otoczone mleczną mgłą.. Czy te upiory mogą mieć coś wspólnego z opuszczoną wioską węglarzy, która znajduje się nieopodal instytutu? Wioską, z którą, jak się wydaje, ma związek początek magii w kraju?

Powieść zaczyna się bardzo obiecująco, trzyma w napięciu od początku i nawet mieszane uczucia co do komunistów polujących na anioły i dzieci o magicznych zdolnościach nie zmniejszają radości z lektury. Do czasu.. Od połowy książki coś zaczyna się psuć, tak jakby autorka nie do końca miała pomysł co zrobić z ładnie rozwiniętą akcją. Powieść robi się trochę niespójna, a Nina nagle wie coś czego według mnie za bardzo wiedzieć nie mogła, a jeśli nawet jakoś się domyśliła, to powinno być to w jakiś sposób pokazane - jak dochodzi do pewnych wniosków. Ja rozumiem, że stała się nieprzeciętnie inteligentna, ale chwilami to mi się kojarzyło z wyciąganiem królika z kapelusza. Mimo pewnych niedociągnięć (wg mnie) fabuła jest bardzo wciągająca, a książkę czyta się szybko i przyjemnie. Pani Anna Kańtoch ma bardzo lekkie pióro, dzięki czemu Jej książki się wręcz pochłania. Tak naprawdę jedyne, co psuło efekt to wyskakująca ze swoim (chyba darem jasnowidzenia) "już wiem" - Nina - bo zaczynałam się zastanawiać czy czegoś nie przeoczyłam i ona jakoś do tego na którejś stronie doszła.. Niestety wiedzę czasami miała chyba z nieba (może od tych aniołów). 

Zakończenie trochę za szybkie - ja tu się dopiero zaczęłam rozkręcać w tym mrocznym, deszczowym, posępnym i szaro-burym klimacie ;) Mimo wszystko całkiem zaskakujące (o dziwo, także dla Niny) - na plus dla autorki. Jeżeli będą następne części (mam nadzieję, że będą bo trochę się zżyłam z Niną i resztą), to mam nadzieję, że Nina nie zamieni się we wróżkę, która już od początku wie co będzie na końcu, bo chwilami zaczyna to trochę tak wyglądać ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz