sobota, 18 maja 2019

"Zmorojewo" - Jakub Żulczyk - Recenzja



Całkiem fajna, fantastyczno-przygodowa, z elementami horroru powieść dla młodzieży. Choć i dorośli nie będą się nudzić. Wciąga już od pierwszych stron, wielokrotnie zaskakuje i nawet pewne schematy nie psują przyjemności z czytania. Już sam prolog spowodował, że przeszły mnie ciarki, a to za sprawą bardzo dobrze wykreowanych, złych charakterów.

To trzymająca w napięciu, choć lekko schematyczna historia o zwykłym nastolatku uwielbiającym gry komputerowe oraz niezwykłe, niewytłumaczalne zdarzenia, o których ogląda programy telewizyjne. Tytus ku swojej rozpaczy ma spędzić wakacje u dziadków na wsi, co jawi mu się jako najnudniejszy miesiąc jego życia. Dziwnym zbiegiem okoliczności kilka dni przed wyjazdem znajduje w internecie informację, że w lesie, w pobliżu Głuszyc zaginęło dwoje ludzi, a jedyny ślad po nich to zdjęcie, na którym widać stare zabudowania dość sporego miasteczka. Zaintrygowany chłopak ma nadzieję, że wakacje nie będą tak nudne jak się wydawały, a On będzie miał w szansę zbadać miejsce ze zdjęcia i dowiedzieć się, co stało się z zaginionymi. Niestety Tytus bardzo szybko się przekonuje, że las skrywa potworne istoty, które zrobią co tylko mogą, aby sprowadzić zło i ciemność na świat i aby w końcu móc bezkarnie niszczyć, zabijać i zjadać ludzi.
Chłopak będzie musiał pokonać własny strach, aby spróbować ocalić świat, a co ważniejsze, ludzi na których mu zależy.  A przy okazji się zakocha, odkryje parę tajemnic z przeszłości swoich dziadków i zmieni kilka życiowych poglądów.

"Wszystko przemija, ale zanim tak się stanie, można poznać istotę życia: strach i radość, ból i szczęście, nienawiść i miłość, gniew i przyjaźń. Ze wszystkiego można zrobić życie."

Jest to powieść, w której o dziwo bardziej podobały mi się złe postacie niż te pozytywne. Bardzo dobrze, oddziałujące na wyobraźnię opisy Strzępiastego czy Gangreny powodowały, że przechodziły mnie ciarki. Naprawdę nie chciałabym spotkać żadnego z tych stworów na swojej drodze. Polubiłam też jednego z ludzkich złych charakterów, choćby za zmianę jaka w nim zaszła pod sam koniec związanego z nim wątku. Miałam wrażenie, że te złe, lub częściowe złe charaktery były bardziej dopracowane niż te pozytywne, nawet główne. No może poza głównym złym charakterem - Leszym, który w sumie poza nadanym imieniem i straszeniem samym tym, że jest i chce zniszczyć świat, nie został bardziej hmm zobrazowany. Dużo straszniejsze i mrożące krew w żyłach czytającego są potwory, które są tylko jego pionkami. Jednak zostały tak świetnie skonstruowane, że to one w 80% budują klimat tej historii.

Tytus jest bohaterem miłym, nawet dającym się lubić, ale jednak dość wkurzającym, choćby dlatego, że jest ciapowaty, jęczący, a jeżeli już coś Mu wychodzi to przez przypadek (nawet w finale książki nie mamy odstępstwa od tej reguły), a jedyną motywacją do działania jest to, że się zakochał. Sam wątek mega szybkiego zakochiwania pomijam, bo jestem w stanie zrozumieć, że chłopak który do tej pory nie wyściubiał nosa poza komputer i książki, zakochał się z marszu w ładniej, pyskatej i energicznej dziewczynie, w sumie 5 minut po tym jak ją zobaczył (choć z drugiej strony nie przekonuje mnie to, że Anka zakochała się w nim w parę dni, mimo, że on w sumie się jej nie podoba). Być może, co sugeruje czytelnikowi dziewczyna, oni po prostu mieli się spotkać i zakochać, bo ona jest mu potrzebna. W takim przypadku to instalove byłoby do przyjęcia i zrozumienia.

O ile Tytus i Anka nie do końca mnie "nie kupili" to bardzo polubiłam wielu innych, drugoplanowych bohaterów, choćby dziadków nastolatka czy policjanta, który w obliczu zagrożenia był w stanie wziąć się w garść i "być facetem z jajami". 

Mam nadzieję, że następna część będzie tak samo klimatyczna i trzymająca w napięciu od początku do końca, a także liczę na widoczny rozwój postaci Tytusa i Anki, bo w sumie tylko ich kreacja psuła mi wrażenia całościowe pierwszej części. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz