środa, 6 lutego 2019

"Eva, Teva i więcej Tev" - Kathryn Evans - Recenzja

____________________________________________________________

Może nie jest to idealnie napisana pod kątem językowym pozycja ale i tak trafiła do worka "Najlepsze książki jakie przeczytałam w 2017". Dlaczego? Bo tu coś zupełnie nowego, coś z czym wcześniej się zupełnie nie spotkałam. No, może jedyną książką (z tych które czytałam) która jest w jakiś sposób podobna tematycznie, jest "Geneza" której autorką jest Jessicy Khoury, którą, notabene, też uważam za bardzo dobrą młodzieżówkę (ale to temat na innego posta). Poczułam "powiew świeżości" i sięgnęłam po nią potrzebując czegoś lekkiego, mając trochę dość oklepanych kryminałów, wampirów i nastolatek/kobiet co to poszukują miłości. Po drodze okazało się, że książka aż tak lekka nie jest, porusza kilka ważnych tematów, a do tego dzieję się w niej tyle, że można by obdzielić jeszcze ze 2 części. W ogóle mam nadzieję, że może poznam kiedyś dalsze losy Tevy.. Wszystkich Tev...


"Spada na mnie poczucie winy. Już tylko mojej. Za chwilę stanę się Tevą, a ona... zostanie gdzieś z tyłu."

Historia zaczyna się w nocy, gdy nowa Teva, mająca 16 lat, oddziela się od piętnastoletniej Tevy - zwanej od tej pory Piętnastką - mimo usilnych prób powstrzymania jej przez tą pierwszą. Nowa Teva ma ciało, wspomnienia i zdolności poprzedniczki i teraz to ona ma chodzić do szkoły i zachowywać się jak normalny człowiek, a Piętnastka, tak jak pozostałe wcześniejsze wersje, ma pozostać zamknięta w domu - jak twierdzi matka dla bezpieczeństwa. Aktualna Teva odczuwa potrzebę zrozumienia, dlaczego ich życie wygląda tak a nie inaczej, a do tego postanawia zrobić wszystko aby nie dopuścić do następnego podziału - nie chce pozostać tylko cieniem siebie, zamkniętym w domu z wysokim ogrodzeniem.. Jakby problemów było mało, Piętnastka nie zamierza siedzieć w domu i pozwolić szesnastej Tevie żyć jej życiem - szczególnie, że od jakiegoś czasu jest zakochana i to ze wzajemnością. Mimo zakazów, postanawia walczyć o swoje. A aktualna Teva ma dość tejemnic i ukrywania swojej dziwnej rodziny. Jednak czy zdąży się dowiedzieć dlaczego jest taka, a nie inna? I dlaczego następna wersja, która powinna się pojawiać po roku, już zaczyna "opuszczać" Tevę?

"Moja poprzednia ja chce mnie zabić. Moja nowa ja uciekła z moim chłopakiem."

Historia jest napisana prostym lekkim językiem - takie ciekawe czytadło w sam raz na jeden wieczór dla młodzieży. Jednak mimo, że naprawdę wciąga i w jakiś sposób porusza (w końcu kto chciałby zostać zamknięty w swoim ciele w wieku np 10 lat? I być zmuszonym do życia w obrębie swojego domu przez cały czas?) to poziom jej absurdu powala :D Choć w sumie to może nie jest wada ;) Chyba dzięki temu właśnie, dobrze się to czyta. No bo powiedzcie - czy w normalnym mieście w normalnym kraju dałoby się utrzymać w tajemnicy że w pewnym domu mieszka nie dwie, a kilkanaście osób? i do tego wszystkie są identyczne? (pomijam różnice wynikające z wieku). I, że te osoby (tak ja wie, to dzieci, no ale ludzie, które dzieci są tak grzeczne??) nie będą próbowały uciec na wolność? Jakoś trudno mi uwierzyć że dopiero w wieku 16-17 lat Teva odkrywa że jej się to nie podoba. No ale, własnie ta aura biernego podporządkowania sprawia, że czytając, momentami zaczynałam się zastanawiać (o zgrozo!) czy takie coś mogłoby się zdarzyć naprawdę.

"Nie powstrzyma tego. Muszę być wolna. Będę wolna."

O ile Teva była bardzo fajnie wykreowaną postacią - szczególnie, że inne jej wersje miały różne charaktery, zależne oczywiście od wieku w którym "utknęły" - to jej matka wkurzała mnie notorycznie przez cała powieść. Zamiast silnej kobiety mamy do czynienia z mazgajem który nie zauważa tego, co jej się nie podoba i stara się wszystko układać tak, aby pasowało to jej wykreowanej wersji. Do tego momentami jest niesprawiedliwa w stosunku do bohaterki, co też było irytujące (mam chyba idealistyczny obraz matki w głowie :P).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz