czwartek, 7 lutego 2019

Wakacje z cioteczną babcią wcale nie muszą być nudne - "Czarownica piętro niżej" - Marcin Szczygielski - Recenzja

_____________________________________________________________

Pełna zagadek, tajemnic, magii i dużej dawki dobrego humoru powieść, od której nie oderwie się żadne dziecko, a i dorosły będzie miał z tym problem! Ja pochłonęłam w 3h nie ruszając się z fotela. Jest to książka dobra (a nawet bardzo dobra) dla dzieci zwłaszcza na deszczowy nudny dzień.. Dlaczego? Bo to właśnie takiego nudnego, deszczowego dnia wszystko się zaczyna..

"Maja rozejrzała się szybko, ale poza kotem w zasięgu wzroku nie było nikogo. Wytrzeszczyła oczy i wlepiła je w kota.
-Nie wiem, czy wiesz, że to bardzo niegrzecznie gapić się na kogoś w ten sposób - powiedział kot, puścił do niej oko i zaczął się myć."

Maja jest rezolutną (prawie)dziewięciolatką której ulubionym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest oglądanie seriali i programów telewizyjnych - co podkreśla ciągle powtarzając zasłyszane tam teksty. Jej tata rzucił pracę i otworzył własną firmę, mama oczekuje drugiego dziecka, a wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Wakacje i wyjazd nad morze z rodzicami! No cóż, niestety wyjazd zostaje odwołany, bo siostrzyczka Mai rodzi się za wcześnie, a sama Maja zostaje wysłana na wakacje do ciabci (cioteczna prababcia) gdzie - o zgrozo! - nie ma telewizora i jej ulubionych seriali, internetu, a nawet telefonu! No dobrze, telewizor jest, ale stary, czarno-biały, bez pilota i z jedynie kilkoma kanałami. Czy w takim miejscu można przeżyć 6 tygodni wakacji? Owszem, można, szczególnie jeżeli okaże się, że ciabcia ma kota (choć twierdzi że nie ma, bo kota nie można mieć) który mówi całkiem po ludzku, na drzewie w ogródku siedzi wiewiórka która twierdzi, że jest listem (tak, także gada po ludzku), sam ogród jest dziwny, a na strychu kamienicy grasuje duch. Maja, początkowo zła i rozgoryczona miejscem w które została "zesłana" na wakacje, bardzo szybko przekonuje się, że telewizja to ostatnie, co chciałaby oglądać, ciabcia jest całkiem "spoko", a dni które miały się wlec mijają bardzo szybko, szczególnie kiedy ma się do rozwiązania pewną tajemnicę. Albo dwie.

"-Może by pomogła. - Kot kiwnął łepkiem. - Ale najpierw musiałabyś sama się za to zabrać. W końcu to twój błąd, a swoje błędy trzeba naprawiać samemu."

Książka jest cudowna, już się nie mogę doczekać dwóch kolejnych części. Prawdopodobnie sprezentuję ją chrześnicy jak tylko zacznie samodzielnie czytać (5 lat to chyba jednak jeszcze trochę za mało na tą książkę), bo naprawdę pochłania i po prostu chce się ją czytać. Bardzo podoba mi się ukazana rodzina Mai, wydaje się taka rzeczywista, barwna a przy tym "nieprzemalowana".  Tata który stara się rozkręcić własny biznes, co okazuje się niełatwą sztuką i mama która przez stres (związany oczywiście z firmą taty) rodzi szybciej są bardzo.. dzisiejsi. Ciabcia kojarzy mi się z moją własną babcią, taką prawdziwą, robiącą wszystko po swojemu (ahh babcine knedle z truskawkami!), ale potrafiącą w genialny sposób trafić do dziecka. Nie nakazując ale tłumacząc i przekonując, a nawet robiąc "układ" z Mają. A co najważniejsze gdy przychodzi co do czego przybiega na pomoc. Ta książka jest nie tylko pełna humoru i magii, to także ciepła powieść o przyjaźni, odpowiedzialności i relacjach rodzinnych, widzianych z perspektywy dziecka.

Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o samym wydaniu książki, które jest bardzo dobre. Twarda, bardzo ciekawa okładka, zamiast klejonych kartek mamy szycie, do tego grubszy papier z odpowiednim rozmiarem czcionki i co najważniejsze.. ilustracje! Rysunki pani Magdy są naprawdę świetne, a kończy się nimi każdy rozdział (i nie tylko), więc jest ich sporo. Co ciekawe każda ilustracja kończąca rozdział, jest jego jakby streszczeniem, składającym się z kilku obrazków, co kojarzy mi się trochę z komiksem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz