środa, 6 lutego 2019

"Syberia" - Recenzja gry

___________________________________________________________

"Syberia" wyprodukowana w 2002 roku przez studio Microids, jest typową grą przygodową, działającą na zasadzie "point & click". Zabawa polega więc na odwiedzaniu kolejnych lokacji, zbieraniu potrzebnych przedmiotów (i korzystaniu z nich), prowadzenia rozmów z napotkanymi postaciami, a także na rozwiązywaniu różnorodnych zagadek logicznych.


Jeżeli idzie o fabułę, to mamy tu bardzo ładnie rozbudowaną historię, pełną tajemnic i zwrotów akcji. Główną bohaterką jest Kate Walker - młoda prawniczka która przyjechała z Nowego Jorku do małego miasteczka w Europie, aby sfinalizować kupno starej fabryki nakręcanych automatów przez amerykańską firmę produkującą zabawki. Jednak po przybyciu na miejsce okazuje się, że właścicielka fabryki - Anna Volarberg - nie żyje, a jedynym spadkobiercą (a co za tym idzie jedyną osobą która może sprzedać fabrykę) jest, uznawany do tej pory przez wszystkich za zmarłego, jej młodszy brat - Hans Volarberg. Szkopuł w tym, że nikt nie wie gdzie Hans może się znajdować. Nieliczne ślady wskazują, że Hans może przebywać gdzieś w Rosji. Kate, chcąc nie chcąc, udaje się w podróż, aby odnaleźć kłopotliwego spadkobiercę. Po drodze czeka na nią wiele zagadek, niespodzianek i kłopotów...



Historia sama w sobie naprawdę wciąga - ja czułam się jakbym czytała świetną książkę przygodową. Dużo łamigłówek, choć z reguły dość prostych - uprzyjemnia rozgrywkę, a częsta potrzeba interakcji z postaciami w grze dodatkowo ją wzbogaca. Do tego dodajmy kilka wątków pobocznych i kilkukrotne "zaglądnięcie" w prywatne życie bohaterki, za pomocą telefonu, na który z uporem maniaka dzwonią bliscy kobiety - troskliwa mama, wkurzony o przedłużającą się nieobecność Kate facet (mąż?) i wesoła przyjaciółka opowiadająca o najnowszych wyprzedażach ;) - i mamy przepis na idealne spędzenie kilku wieczorów. No, prawie idealny..



Choć pod kątem fabuły nie mam żadnych zastrzeżeń - tak do grafiki i samej mechaniki gry - już owszem. Tak wiem, to gra z 2002 roku więc o co się kobieto czepiasz grafiki - jednak mimo, że jest ona firmowana nazwiskiem belgijskiego rysownika Benoita Sokala - to jak dla mnie w dużej mierze gra jest mdła. Kolory nie są żywe, przez co wszystko wygląda szarawo. Co prawda główna tematyka gry - automaty, tryby, roboty - mogą wskazywać na właśnie takie tło i być może było to zamierzone - jednak mi to odbierało często przyjemność z grania. Do tego miałam często wrażenie "rozmazania" obiektów czy całej lokacji. Jeżeli już przy lokacjach jesteśmy - często są to wręcz puste tła w których prawie nic nie trzeba robić, poza przejścia przez nie.. Nie wiem czy to miało służyć jako zapychacz cz co, ale jak dla mnie było to dość męczące, szczególnie jak musiałam przejść w tę i z powrotem przez te same plansze po kilka razy, a mechanika gry wcale tego nie ułatwiała. No właśnie - jeżeli chodzi o mechanikę - to co mnie wkurzyło najbardziej w tej grze - powolne przechodzenie bohaterki z jednej lokacji w drugą. Owszem przy dwukliku zmuszamy Kate aby pobiegła, jednak to nadal jest dość wolny sposób, szczególnie jeżeli w perspektywie mam wrócić po raz 4 do uniwersytetu który jest oddalony ode mnie o około 6 czy 7 lokacji... Może nie byłoby to dla mnie tak frustrujące, gdyby nie to, że gry z wytwórni Daedalic (np. Deponia) przyzwyczaiły mnie do szybkiego zmieniania lokacji i to właśnie za pomocą dwukliku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz